czwartek, 7 stycznia 2016

Rozdział 29 - 'Get Back Together'



Cała grupa czarodziejów siedziała w milczeniu w salonie. Cisza przerywana była przez ciche łkanie Narcyzy i Hermiony, które zupełnie nie spodziewały się takiego rozwoju zdarzeń. Nikt nie wiedział co w tym momencie zrobić, dlatego nie rozmawiali i nie poruszali tego tematu. Cisza stała się chwilową ucieczką. Ich rozmyślania przerwało pojawienie się niewielkiego, lekko zgarbionego staruszka, który gestem ręki nakazał im zostać na miejscach, a sam udał się na piętro. Zatrzasnął drzwi do sypialni i wyciągnął z kieszeni małą fiolkę, wypełnioną przezroczystym płynem. Chwilę wpatrywał się w dwójkę leżącą na łóżku, po czym rozchylił lekko wargi chłopaka i wlał całą zawartość fiolki do jego ust. Chwilę potem jego powieki rozchyliły się, odsłaniając jasnoszare tęczówki, a on sam uniósł się szybko, łapczywie wciągając do płuc powietrze. Nieco zdezorientowany rozejrzał się dookoła, dopiero po chwili orientując się, że dziewczyna leżąca obok nie oddycha.
- Aurora…- szepnął cicho szarpiąc jej ramię, aż czarny kot odskoczył niezadowolony.- Aurora, nie wygłupiaj się!- warknął.- Obudź się do cholery!
- Dobrze wiesz, że tak się nie stanie…- powiedział staruszek siadając na skraju łóżka.- Rzadko zdarza się miłość tak wielka, że jeśli jedno odchodzi to drugie też. Zakładam, że pękło jej serce z rozpaczy…- dodał cicho.
- Ale jakim cudem ja żyję?!
- Eliksir Życia, mój drogi. Właśnie oddałem ci jedną porcję.
- Dlaczego nie jej?! Ona bardziej zasługuje na życie niż ja!
- Gdybym przywrócił ją, bez ciebie, ona znowu by umarła. Nie rozumiesz jednej bardzo ważnej rzeczy, chłopcze i nie wiem doprawdy, jak mam ci ją wytłumaczyć. Ona cię kocha tak bardzo, że pomimo wszystkich krzywd, nie może bez ciebie żyć. To jak… Jesteś jej drugą  połówką. Kiedy odejdziesz to tak jakby ktoś zabrał jej połowę wszystkiego. 
- Masz więcej eliksiru?! Błagam cię! Musisz jej go podać.
- To nauczka dla ciebie…- szepnął wstając z miejsca i kierując się do drzwi.
- PROSZĘ!- krzyknął chłopak ze łzami w oczach. Staruszek odwrócił się w jego kierunku i popatrzył mu w oczy. Szare, załamane i pełne bólu. Na jego dłoni pojawił się słoiczek wypełniony eliksirem.- Błagam, nie możesz jej tak zostawić… Ja jej potrzebuję.
- To mój ostatni zapas. Nie będzie mi potrzebny, bo po tylu latach, wydaje mi się, że nadszedł czas by odejść. Korzystaj z tego mądrze. Wieczne zatrzymywanie czasu nie jest idealnym rozwiązaniem… Ale na jakiś czas…- dodał stawiając go na półce i znikając za drzwiami. Blondyn rzucił się w tamtym kierunku i wziął do ręki naczynie. Eliksiru było sporo. Wlał odrobinę pomiędzy lekko rozchylone, blade wargi dziewczyny i czekał, aż ta otworzy swoje oczy i znowu na niego popatrzy. Siedział dłuższą chwilę i nasłuchiwał, trzymając jej głowę na swoich kolanach i głaskając po włosach. I kiedy usłyszał pierwsze uderzenie jej serca, o mało jego własne nie wyskoczyło mu z piersi. Kiedy spojrzał na jej twarz wpatrywała się w niego, oddychając spokojnie. Jej policzki lekko się zaróżowiły, a w niebieskich oczach pojawił się blask.
- Zdecydowanie bardziej odpowiadają mi Zaświaty w wersji mojego mieszkania, a niżeli tego pustego korytarza. Zostawiłeś mnie tam samą, chamie! Czułam się bardzo samotna, wiesz?! Liczyłam, że zostaniesz tam ze mną!- powiedziała podnosząc się na łokciach.- Wyjątkowo tu ciemno. Tam było za jasno, ale żeby aż taka zmiana…
- Ale z ciebie blondynka…- jęknął i spojrzał w jej kierunku.
- Oho, teraz całą wieczność będziemy się obrażać? Shadow!- krzyknęła na widok swojego kota, który akurat wszedł przez drzwi i wskoczył na łóżko tuż obok niej i zaczął mruczeć głośno z zadowolenia, kiedy pogłaskała go za uchem.- Ty też…?! Oh…
- Na Merlina, Aurora weź się ogarnij, nie jesteśmy w Zaświatach!- krzyknął Draco i złapał ją za ramiona.- Żyjemy, rozumiesz?! Widzisz, mogę cię dotknąć, mogę zrobić to…- powiedział i pocałował ją namiętnie.- A nawet cię uszczypnąć, jeśli tego potrzebujesz.
- Auć! To bolało!
- Miało boleć!
- Ale jak…?
- Przylazł tu jakiś mały, stary, przygarbiony człowieczek, dał mi Eliksir Życia, a potem nie chciał go dać tobie.
- Flamel… To musiał być on. Więc dał ci resztę…
- No skoro żyjesz to tak. Aurora zacznij myśleć logicznie.
- Dwie minuty temu byłam martwa, geniuszu! Daj mi chwilę na dojście do siebie. Jak go zmusiłeś żeby ci oddał eliksir, i lepiej nie mów, że…
- Błagałem…- powiedział cicho.
- Błagałeś?- uniosła jedną brew do góry.
- Tak… Nie mógłbym żyć bez ciebie.
Tym razem, kiedy wyciągnęła rękę mogła go dotknąć. Nadal nieco zimna skóra jej dłoni, zetknęła się z jego nieco cieplejszym policzkiem.
- Nadal zimno?- spytał na co pokręciła twierdząco głową. Przyciągnął ją do siebie i objął.- Lepiej?- znowu lekko przytaknęła.- Czy my się kiedyś ogarniemy?
- Hej, przynajmniej jest jakieś urozmaicenie, nie?
- Wiesz, chyba jednak wolałbym nudę. Nie chcę nigdy więcej cię stracić przez swoją głupotę.
- Za każdym razem jak mnie zranisz, to ci przywalę, może być?
- Nie zranię.
Uśmiechnęła się lekko i usłyszała kroki na korytarzu. Niespecjalnie przejęła się tym, że nagle do pomieszczenia wpadło 8 osób, które chciały wiedzieć co się stało.
- Mamo…- powiedziała cicho odrywając się od chłopaka i wpadając w ramiona nieco wyższej od niej blondynki po czterdziestce.- Co ty tutaj robisz?
- Dostałam Patronusa z informacją, że… Oh, kochanie, jak dobrze że to nieprawda.
- Jestem cała, mamo…- powiedziała cicho.- Cieszę się, że tu jesteś. 
- Zostanę w Londynie jakiś czas. Musimy nadrobić to co nam odebrali…- uśmiechnęła się i spojrzała na blondyna, który stanął za nimi, ignorując swojego ojca.
- Mamo to jest Draco…- szepnęła blondynka i obserwowała jak podają sobie dłonie.
- Aurora opowiadała mi o tobie…- powiedziała oficjalnym tonem jej matka z poważnym wyrazem twarzy.
- O nie…- jęknął.- Zakładam, że wszystko co najgorsze.
Kobieta uśmiechnęła się pokrzepiająco.
- Nie jest tak źle.
Aurora rozejrzała się po pomieszczeniu i zauważyła, że Snape gdzieś zniknął. Wszyscy zaczęli prowadzić ze sobą ożywioną rozmowę, a ona wyszła z pokoju i zbiegła na dół. Wyszła z budynku i zobaczyła jak mężczyzna skręca w boczną ulicę.
- Snape!- krzyknęła za nim.- Severusie Tobiaszu Snapie!- warknęła stając za nim.- Masz się natychmiast zatrzymać!
- Czego chcesz? Wszyscy się cieszymy, że ty i pan Malfoy jesteście cali i zdrowi, ale czas wracać do obow…- nie skończył, bo ku jego zaskoczeniu, dziewczyna go objęła.
- Powinieneś mnie teraz też objąć, jakbyś nie wiedział. Nie czułabym się tak głupio.- powiedziała unosząc brew i cicho się śmiejąc.- Dziękuję.
- Za co, na Merlina?
- To ty posłałeś Patronusa do mojej matki. Pomogłeś mi ją znaleźć. Nie jesteś może najbardziej uczuciowym człowiekiem jakiego znam, lubiłeś na mnie krzyczeć i wiecznie zrzędziłeś, ale zaopiekowałeś się mną, a ja nigdy ci za to nie podziękowałam. Uratowałeś mi życie. 
- Oh, nie bądź taka uczuciowa.- warknął ale otoczył ją swoimi ramionami.- Dumbledore podrzucił cię mnie, żebym miał zajęcie.
- Tak myślałam.
- A ty byłaś nieposłuszna i strasznie się rządziłaś. 
- No wiem.
- I byłaś niesamowicie irytująca. 
- Zgodzę się z tym.
- Ale nadałaś jakiś mały sens, mojemu beznadziejnemu życiu…- powiedział tak cicho, że ledwo usłyszała i odsunął się od niej. Uśmiechnęła się pod nosem.
- Przyznaj, że zdążyłeś się do mnie przyzwyczaić i na swój pokręcony i niezrozumiały sposób pokochać! No bo jak mnie można nie kochać?!
- W życiu. 
- Troszczyłeś się o mnie.
- Bo prosił mnie o to Dumbledore.
- Jasne…- powiedziała cicho, patrząc jak odchodzi w mrok i po chwili w nim znika. Uśmiechnęła się pod nosem, bo dziwnym trafem przez lata wywiązała się między nimi relacja, która pozwalała jej myśleć o nim jak o rodzinie.

***

- Przed moją matką, chciałam cię nazwać narzeczonym. Ale potem stwierdziłam, że te oświadczyny po walce były beznadziejne i ich nie przyjmuje.- uśmiechnęła łobuzersko się leżąc na łóżku nago, okryta jedynie cieniutką, satynową narzutą.
- Kto by pomyślał, że z ciebie taka romantyczka! W cale ci się nie oświadczałem...- powiedział nachylając się nad nią.- Myślałem raczej o czymś w stylu…- szepnął zsuwając dłoń między jej nogi.- Doprowadzę cię na sam szczyt… I zadam to pytanie.- jęknęła głośno zamykając oczy.- I kiedy będziesz wykrzykiwać moje imię… Wykrzyczysz też odpowiedź.
- Przeczącą…- wyjęczała, gdy jej ciało wiło się pod naporem przyjemności.
- Jeśli będzie przecząca to przestanę…- odparł spokojnie, podnosząc się z łóżka i idąc w samych spodniach do łazienki.
- Świnia!- krzyknęła i przewróciła się na brzuch.
- Coś mówiłaś?- wychylił głowę zza drzwi.
- Że świnia z ciebie!
- Jesteś pewna?
- Tak! Mogę użyć jeszcze innych określeń, jak chcesz… Dupek, nieczuły palant, cham…
Niespodziewanie poczuła nacisk na plecach i jego ciepły oddech na szyi.
- Od dzisiaj wyrzucę wszystkie twoje ubrania.- powiedział odsłaniając jej kark i całując go czule. 
- Ani mi się waż. Mam nago chodzić do pracy? Poza tym sprzączka od twojego paska wbija mi się w plecy!
- Potem cię zamknę w tym pokoju…
Poczuła pocałunki wzdłuż kręgosłupa. Przymknęła lekko oczy, kiedy przejechał dłonią po jej udzie. I wtedy szybkim, gwałtownym ruchem obrócił ją w swoją stronę i wpił się w jej usta  mocno i niespodziewanie. Objęła go ramionami i przyciągnęła do siebie.
- Dlaczego nie chcesz zostać z Astorią?- spytała nagle.
- Bo nie jest tobą.- odparł lekko zdyszanym głosem. Uśmiechnęła się łobuzersko i zaczęła rozpinać rozporek w jego spodniach.
- Jakbyś był obcym i powiedział mi takie coś na ulicy, mógłbyś zrobić ze mną wszystko.- zaśmiała się głośno. 
- Mam nadzieję, że to już nie obowiązuje. Wolałbym nie dowiedzieć się, że ktoś ci walnął takie wyznanie na środku ulicy. Musiałbym go zabić.
- Nie. To dotyczy tylko ciebie
- Czuję się zaszczycony.
- Powinieneś. Nie rozkładam nóg przed byle kim…- zaśmiała się głośno i znowu go przyciągnęła do siebie.- Bardzo mi cię brakowało...
- Wiem... Ja też tęskniłem... Nawet jak nie byłem tego świadomy...

***

- … Myślę że to całkiem logiczne, że to co jest między nami jest skończone. Pojenie mnie eliksirem miłosnym to cios poniżej pasa, Greengrass.- powiedział blondyn patrząc na nią z błyskiem w oku.
- To nie koniec, Malfoy! Jeszcze pożałujesz…- warknęła odwracając się napięcie.

***

Miesiąc później
Stała przed lustrem i obserwowała, jak blondyn próbuje zawiązać krawat. Podeszła do niego i odsunęła jego ręce, żeby móc to zrobić poprawnie. Spojrzała na niego z lekkim rozbawieniem i poprawiła kołnierzyk.
- Wygląda pan bardzo przystojnie panie Malfoy.- powiedziała całując go czule.
- A pani, pani Blackstone, niesamowicie pięknie i kusząco. Przyznam, że już się nie mogę doczekać aż...
- Jak dalej będziesz tak fantazjował to nie wytrzymasz do końca ceremonii.- zaśmiała się i odeszła w kierunku lustra. Poprawiła lekko pofalowane włosy i sprawdziła, czy jej makijaż wygląda dobrze. Był brązowo złoty i idealnie podkreślał kolor jej oczu i skóry. Aurora wyglądała promiennie i przede wszystkim szczęśliwie, a zamiast czarnej sukienki założyła bordową, opiętą na górze, która zmieniała się w zwiewny, tiulowy dół od pasa. Wyglądała prosto, elegancko, ale także seksownie, bo za każdym krokiem, spomiędzy fal materiału, wysuwała się jej zgrabna noga. Wsunęła stopy w szpilki i odwróciła w stronę blondyna, który stał z rękami schowanymi w kieszeniach garnituru, oparty o framugę. 
- Mam wyrzuty sumienia, że przełożyli ślub ze względu na to co się z nami działo. Nad czym tak myślisz?- spytała przejeżdżając subtelnie różową pomadką po ustach.
- O tym co masz pod spodem…- powiedział kiedy podeszła do niego i namiętnie pocałowała.
- Kompletnie nic.- odparła z szerokim, beztroskim uśmiechem i minęła go, kierując się do drzwi.
- Przyprawiasz mnie o skręt...
- Wiem.
- Robisz to z premedytacją.
- Dokładnie tak.
- Czyli siedząc przy stole mogę zrobić to…- powiedział stając za nią i wsuwając dłoń przez rozcięcie w materiale i gładząc jej nagą, idealną skórę. Uderzyła go w dłoń i odwróciła się przodem.
- Zachowuj się, Malfoy!
- Czyli nie mogę?
- Jak będziesz grzeczny…- powiedziała zbliżając się do niego i niemal całując.- To jak wrócimy bardzo dobrze się tobą zajmę…
- Jesteś niewyżyta!- powiedział oburzony wymijając ją w drodze do drzwi. Zaśmiała się głośno i chwyciła do ręki torebkę.- Twoje zachowanie jest wręcz oburzające.
Przepuścił ją w drzwiach po czym poczuł jak splata ich ręce i przytula się do jego ramienia. Uśmiechnął się szeroko i pocałował ją w czoło. Kiedy wyszli na ciepłą, pełną słońca ulicę, objął ją ramieniem i poprowadził w stronę bocznej uliczki. Kiedy się w niej znaleźli, złapała go mocno za rękę. 
- Gotowa, żeby tam wrócić?- spytał stając na przeciwko niej.
- Jak zawsze.

***

Siedziała w drugim rzędzie i wpatrywała się w Hermionę, która w pięknej białej sukni, stała na wprost Harry’ego i składała przysięgę. Wyglądała przepięknie w skromnej, koronkowej sukni i pofalowanych włosach, w które wplecione były białe kwiatuszki. Nigdy nie przypuszczała, że wzruszy ją ślub, że sama zapragnie włożyć na siebie białą suknie i wyznać komuś miłość. A jednak… W tym właśnie momencie sama chciała być na jej miejscu. Emanować szczęściem i spokojem. Mieć na twarzy szczery, beztroski uśmiech i wpatrywać się z całą mocą w mężczyznę, którego kocha. Uśmiechnęła się szeroko, widząc jak ta dwójka się w siebie wpatruje. Jej życie było tak skomplikowane, tak niepewne, że nigdy, nawet kiedy w jej życiu był już Draco, nie zastanawiała się nad przyszłością. Nigdy nie marzyła i nie planowała, bo bała się, że nie będzie jej dane tego przeżyć. Ścisnęła mocno dłoń blondyna, a w jej oczach pojawiły się łzy, które szybko otarła. Przyciągnął ją do siebie i pocałował w skroń.
- Nie wiem co się ze mną dzieje…- szepnęła cicho.- Ja się tak nie zachowuję.
- Szczęście, miłość, brak mroku, brak niepewności…- powiedział cicho.- Wiele się zmieniło.
Uśmiechnęła się do niego szeroko, nie wiedząc jakie emocje kryją się za maską jaką założył.

***

- Gdzie mnie ciągniesz?!- krzyknęła, kiedy wbiegali po schodach na Wieżę Astronomiczną. To było naprawdę urocze, że Haryy i Hermiona wzięli ślub na błoniach pod Hogwartem i tutaj wszyscy mogli świętować ten moment. Było już późno, niebo było czarne, pokryte  girlandą z gwiazd. Stanęli na samym szczycie, na wąskim tarasie i wpatrywali się w niebo.
- Nigdy nie myślałam, że czeka nas normalne życie…- powiedziała cicho opierając się o barierkę.- Myślałam, że on wygra. Że nie uda się go pokonać. Wtedy w naszym życiu zagościł by mrok… Miałam nadzieję, że będzie inaczej, ale… - powiedziała cicho, stojąc odwrócona do niego tyłem.- Oczywiście bylibyśmy razem…- dodała po chwili.- Ale bałam się, że i tak się znienawidzimy, bo tego od nas oczekiwali, bo nas zmuszali, bo stalibyśmy się sfrustrowani, że nie mamy kontroli nad życiem. Bałam się, że staniemy się mordercami. Ludźmi bezwzględnymi… A tymczasem… - odwróciła się nagle i spojrzała na poważnego chłopaka.- A tobie co się stało?- spytała z szerokim uśmiechem. Nie wypiła dużo tego wieczoru, ale jej humor nieco się poprawił po spożyciu kilku kieliszków wypełnionych alkoholem.- Bałam się, że cię stracę, wiesz?  Cholera jasna… Był taki moment, jak Voldemort kazał cię zabić…- powiedziała zarzucając mu ręce na szyję.- Pamiętam, że przekonałam go, żeby tego nie robił… Oczywiście musiał mnie wtedy torturować za karę ale... Za bardzo cię kochałam…- powiedziała cicho.- Ale mi się zebrało na zwierzenia…- zaśmiała się cicho ukrywając twarz w jego szyi.- Czemu nic nie mówisz, Draco? Zamierzasz mnie zabić i właśnie analizujesz jak?
A on nic. Wpatrywał się w nią z dziwnym błyskiem, zachwytem i miłością w oczach.
- No co?!- krzyknęła odsuwając się od niego i odchodząc kawałek. Szła z gracja, lekko poruszając dłońmi w rytm niesłyszalnej dla nikogo muzyki. Wyglądała jakby tańczyła, z lekko przymkniętymi oczami i uśmiechem na twarzy. Od zawsze zachwycał go ten widok. Te momenty gdy była taka beztroska i szczęśliwa.- Od tego dnia, kiedy trenowaliśmy i mnie pocałowałeś… Na Merlina, jak ja się w tobie zakochałam!- krzyknęła unosząc ręce do góry.- Od tego momentu musiałam mieć pewność, że jesteś bezpieczny! A te tortury! Potem sama się raniłam, bo tak bardzo żałowałam, że muszę to robić!- chyba jednak była bardziej pijana niż myślała.- Wtedy kiedy mnie torturowałeś… Może to zabrzmi idiotycznie, ale czułam, że nadal żyje. Po prostu brakowało mi bólu. Za bardzo mnie do tego przyzwyczajono… Ale teraz już nie… Ja czuję, że żyje, bo… Ty jesteś przy mnie…- zaśmiała się jak mała dziewczynka i odwróciła w jego kierunku. Jej oczy błyszczały niesamowicie w blasku księżyca, a na ustach miała radosny uśmiech, który i jemu się udzielił.- Jesteś moim światem, wiesz? To takie dziwne… Mam… tak niewiele lat a już wiem, że bez ciebie nie jestem w stanie żyć!- zaśmiała się.- Myślałam, że po tym jak straciłam dziecko, dwa razy, nigdy nie będę w stanie być szczęśliwa!- chwilę szła jeszcze tanecznym krokiem, po czym zakryła usta dłonią i odwróciła się przerażona, nagle trzeźwiejąc. Wpatrywał się w nią z szeroko otwartymi oczami i szokiem wymalowanym na twarzy.
- Słucham?!- ryknął.
- Cholera…- przeklęła i odwróciła się do niego tyłem, nagle czując się tak, jakby temperatura spadała o kilka stopni.- Nie miałeś...
- Się dowiedzieć?!- skończył za nią.- Czy my się kiedykolwiek uporamy z naszą gównianą przeszłością?! Opowiedziałem ci wszystko o swoim dzieciństwie, o pobycie w Azkabanie! A ty pomijasz takie coś jak fakt, że byłaś w ciąży?! Dwa razy!
- Ja… Trudno to wyjaśnić.
- Proszę! Mamy dużo czasu! 
- Akurat dzisiaj? Nie możemy zrobić tego jutro? 
- Nie. Powiedz mi… Były moje? 
- Jedno..
- Co… Że… Jak…- nie potrafił sklecić jednego, pełnego zdania, tak go zaskoczyło to wyznanie. Odwrócił się napięcie i zaczął iść w stronę schodów. Rzuciła się za nim i złapała go za ramię, żeby go zatrzymać. Strącił jej dłoń.
- Chciałeś wyjaśnień… Oto i one…- powiedziała cicho spuszczając wzrok. Teraz nie było odwrotu.



Następny rozdział: 11.01.2016, godzina: 18:00
Rozdział 30 - 'Normality'

2 komentarze:

  1. ŻE CO?! JAK TO?! AURORA TY CHOLEEERO. JAK MOGŁAŚ ;-;
    Dracuś miał dziecko. Dracuś stracił dziecko. Dracuś mógł być ojcem. Dracuś o tym nie wiedział. Cholera nooo!
    Aurora. Zawiodłam się. Naprawdę się zawiodłam.
    :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, nie ma co jej piętnować tak szybko :D Myślę, że to jak zwykle jest trochę bardziej skomplikowane :D
      Pozdrawiam :)

      Usuń