środa, 23 grudnia 2015

Rozdział 23 - 'Saint Anger'



Wpadła w rutynę, która zaczynała doprowadzać ją do utraty zmysłów. Praca, dom, od czasu do czasu mały wypad na drinka, dom, praca i tak w kółko. Brakowało jej czegoś, tylko trudno było jej opisać co to było. Trochę jakby ktoś zabrał jej ogromną część całego świata. Powroty do pustego domu, były coraz bardziej przygnębiające. Każdego dnia chodziła na siłownię, chodziła na treningi, żeby się wyżyć i chociaż na moment skupić na czymś innym niż swoje uczucia, które ją zalewały jak wodospad. Zbrodniarze, których łapali aurorzy, modlili się do Merlina, żeby akurat tego dnia Aurora nie była w pracy. Bo każda jej akcja kończyła się poturbowanymi ludźmi odprowadzanymi do Azkabanu. Pobicia, liczne klątwy i ten drwiący uśmieszek na twarzy towarzyszył jej każdego dnia. A na jej nadgarstkach pojawiały się coraz to nowe rany i blizny, które znikały po kilku dniach, żeby zrobić miejsce nowym. Jej mieszkanie z jasnego i pełnego słońca, zmieniło się w ciemne i z wiecznie pozasłanianymi roletami.
- Co tu się stało?!- krzyknął Harry, wchodząc razem z Hermioną do mieszkania, w którym królowała czerń, brąz i szarości. Zero roślin, zero jasnych barw. Za to porządek był w nim aż przesadny.
- Postanowiłam zrobić mały remont. Tamte barwy były zbyt… radosne…- zaśmiała się obłąkańczo i upiła łyk bursztynowego płynu ze szklanki. 
- Aurora, uważam że zaczynasz tracić zmysły, chyba powinnaś…
- Porozmawiać z kimś? Ze specjalistą? Powtarzasz się Potter i powtarzasz po Zabinim i Youngu. Powiedzieli mi dokładnie to samo, a ja powiem dokładnie to samo co ode mnie usłyszeli… Pieprzcie się. Czuję się fantastycznie.- jęknęła biorąc na ręce swojego kota i idąc w kierunku schodów.
- Minister zaczyna się zastanawiać, dlaczego tyle osób trafia z takimi obrażeniami do Azkabanu.
- Bo na to zasługują. To zbrodniarze. Kryminaliści. Mordercy i gwałciciele. Obicie im mord jeszcze nikomu nie zaszkodziło, a ja się czuję tak dobrze!- krzyknęła i puściła kota, który od razu pobiegł do jej sypialni.
- Co ty masz na rękach?- krzyknęła Hermiona, patrząc na jej poranione nadgarstki.
- Skaryfikacja.- zaśmiała się głośno.- Tylko jeszcze nie wychodzi mi wzór.
- Aurora, dzieje się z tobą coś złego! Daj sobie pomóc.
Momentalnie przycisnęła Harry’ego do ściany, zaciskając długie palce na jego szyi. Wiedziała, że Hermiona stoi z wycelowaną w jej kierunku różdżką.
- Nie potrzebuję niczyjej pomocy, zrozumiano?! Jak będę chciała skończyć z mostu to to zrobię! Dajcie mi wszyscy święty spokój. Dlaczego nie możecie pojąć, że czuję się dobrze. Tak wygląda moje życie singielki!- warknęła puszczając go i odchodząc. Chłopak opadł na podłogę oddychając głęboko i masując szyję.- A teraz spieprzać z mojego domu!- dodała znikając na piętrze.

***

Podobno jest 5 etapów żałoby po stracie bliskiej osoby. 

Zaprzeczenie

Gdy człowiek nie dopuszcza do siebie prawdy i chociaż zdaje sobie sprawę z utraty to w nią nie wierzy. Można odciąć emocje, wyprzeć i aktywnie negować. Chyba sama nie była pewna, który odnosi się do niej, chociaż odcięcie emocji wydaje się całkiem logicznym wyjaśnieniem jej zachowania. Przeżyła szok i pewnie potrzebowała czasu, żeby dotarło do niej to co się wydarzyło, ale przy okazji odcięła się od bliskich i jakby nie patrzeć, została zupełnie sama. 

Gniew

Wściekała się bo nie było tak, jakby chciała. Bo odszedł, chociaż zapewniała, że nie muszą się rozstawać, żeby to naprawić. Po jakimś czasie po prostu wpadała w niekontrolowane furie i zdążyła już zepsuć i zniszczyć połowę rzeczy w swoim mieszkaniu, nie wykluczając jej i jej ciała. Nie miała zamiaru tłumić tych emocji, bo po takim wyżyciu się, zawsze czuła się nieco lepiej. Po jakimś czasie zaczęła chodzić na treningi sztuk walki, gdzie bez skrępowania mogła bić innych. Dotychczas czynnikiem zapalnym mogło być nawet krzywe spojrzenie jakie rzucali jej łapani przez nią bandyci. Dlatego tak bardzo chciała się odciąć od innych, bo każdy z nich za bardzo przypominał jej o Nim.

Targowanie się

To podobno ten moment, w którym ludzie szukają wskazówek, aby na nowo poukładać swój świat. To etap, gdzie człowiek zdaje sobie sprawę, że już nie będzie tak jak dawniej, ale trzeba zrozumieć to wszystko aby iść na przód. To wtedy zadaje się to jedno, bardzo ważne pytanie: 
A co by było gdyby…? 
A co by było, gdyby od razu wyznała prawdę? A co by było gdyby pojechała szukać wskazówek w domu? A co by było gdyby po prostu porozmawiała z nim? 
A co by było gdyby…?
Moment, w którym człowiek sobie uświadamia, że być może też jest odpowiedzialny za obecny stan rzeczy. I akceptuje bezsilność.

Depresja

A kiedy dochodzi do człowieka, że czasu się nie da cofnąć i tak wygląda jego życie teraz i musi się nauczyć z tym żyć, przychodzi etap załamania. Przytłoczenie i krążące w głowie myśli, że to za dużo i za bardzo, doprowadza do szału. Wycofanie się, apatia, zmęczenie, brak snu, brak apetytu. Żal i złość. Zalecane jest wycofanie się ze świata, który człowieka otacza i odpuszczenie sobie intensywniejszych kontaktów towarzyskich, przy jednoczesnym zachowaniu równowagi między życiem w zamkniętym domu, a spotkaniami z bliskimi. Ludzie różnie znieczulają ból jaki w nich wtedy narasta: psychotropy, narkotyki, alkohol, ostre imprezy i starcia czy stosunki seksualne z przypadkowymi osobami. Alkohol wydawał jej się wystarczająco znieczulający.

Akceptacja

To etap, w którym człowiek znajduje spokój i komfort w nowej sytuacji. Godzi się ze stratą i rusza ze swoim życiem. 

Po jej trupie.
Ona zatrzymała się na gniewie.

***

Siedział przy biurku i wypełniał kolejne dokumenty, które przyniosła mu tymczasowa asystentka. Ta praca była tak nudna, że już kilka razy przyłapał się na przysypianiu i układaniu twarzy na świeżym tuszu. Po raz kolejny doprowadził się do normalnego stanu, poprawił garnitur i spojrzał na okno, z którego rozciągał się widok na Sofię. Tutejsze Ministerstwo, w przeciwieństwie do tego w Londynie, ulokowane było w wysokim budynku, który stał w samym centrum. Oficjalnie należał do bogatego przedsiębiorcy i nieproszeni goście nigdy się tu nie pojawiali. Wstał od biurka i z rękami w kieszeni podszedł go ogromnej szyby. Po raz kolejny złapał się na tym, że patrząc na miasto, wiedział że bardzo spodobałoby się tu Aurorze. Od tych myśli dzielił go zaledwie krok od zadawania sobie ciągle tego samego pytania: 

A co by było gdyby…?

Żałował, że nie może cofnąć czasu, żeby naprawić to co tak poetycko spieprzył. Po dość krótkim etapie gniewu szybko postanowił się uspokoić, żeby nie zepsuć tego na co tyle pracował. Usłyszał pukanie do drzwi i po chwili pojawiła się w nich głowa jego asystentki.
- Ktoś do pana…- powiedział.
- Proszę wpuścić…- odparł nie odwracając się w jej stronę. Drzwi się zatrzasnęły.- Słucham?
- Przysłali mnie z Londynu do pomocy.- usłyszał damski głos i odwrócił się w kierunku jego właścicielki. Drobna brunetka, którą kojarzył ze szkoły, stała oparta o framugę i przyglądała mu się z cwanym uśmieszkiem.
- Astoria.
- Pamiętasz mnie? Jestem zaskoczona.
Uśmiechnął się przelotnie i zajął swoje miejsc przy biurku.
- Przyszłam cię poinformować, że już jestem i dali mi biuro zaraz obok, jeśli mogę ci jakoś pomóc…
-Wypełnianie dokumentów…
- Pewnie, daj mi wszystko co trzeba wypełnić od razu się tym zajmę. I tak sobie pomyślałam, że może wyskoczymy na jakiegoś drinka po pracy? Tak, żeby się lepiej poznać, w końcu będziemy ze sobą pracować przez jakiś czas.- uśmiechnęła się zalotnie i odebrała papiery, które jej podał, nachylając się przy tym nad jego biurkiem.
- Tak... Czemu nie…- odparł beznamiętnie i znowu skupił się na poprzednim zajęciu.

***

Obserwowała jak brązowowłosa dziewczyna wpatruje się podczas kolacji w blondyna i za każdym razem gdy podnosił wzrok i patrzył w jej kierunku, uśmiechała się słodko, oblizywała wargi i puszczała mu oczko.
- Szmata…- warknęła z wyrazem obrzydzenia na twarzy i włożyła do ust kawałek tosta.
- Słucham? Mówiłaś coś?- spytał Gregory odwracając wzrok w jej kierunku. 
- Powiedziałam: szmata. Ale mogę znaleźć inne określenia, na tą małą wywłokę, która puszcza oczka do…- dodała i przerwała nagle upijając łyk soku z dyni.
-Tamta?- wskazał brodą na dziewczynę. Skinęła głową.-Wiesz, że co druga robi na każdej kolacji, śniadaniu i obiedzie, prawda?- spytał z uśmiechem.
- Jesteś beznadziejny… Może powinnam bardziej zaznaczyć terytorium?- powiedziała cicho i skupiła wzrok na młodej czarownicy, której sok z dyni nagle wybuchnął prosto w twarz ku uciesze innych uczniów, którzy zaczęli śmiać się głośno.
- A ty okrutna…- odparł. Uśmiechnęła się drwiąco pod nosem i skupiła wzrok na książce, którą trzymała w ręce. Słyszała jak kilka dziewcząt skupiło się wokół koleżanki i pomagało jej sprzątać.- Najwyraźniej nie do każdego dotarły wiadomości o waszym szczęśliwym związku.
Popatrzyła na niego morderczym wzrokiem, które ten nauczył się już wytrzymywać. Zamknęła książkę, dopiła sok i ruszyła w stronę wyjścia z sali. Gdy przechodziła nad grupą zaaferowanych uczennic zatrzymała się na chwilę patrząc na nie z góry. Szatynka była tak pochłonięta oczyszczaniem twarzy, że nie zauważyła, że ochlapała lekko blondynkę.
- Ja nie wiem jak…- zaczęła Astoria, która całą twarz i bluzkę miała pokrytą sokiem z dyni. Aurora uniosła jedną brew, co ewidentnie rozbawiło siedzącego kawałek dalej Blaise'a, który wybuchnął głośnym śmiechem.
- Może swoim zachowaniem kogoś denerwujesz…- warknęła blondynka z kpiącym uśmiechem.- Sok dyniowy dość trudno schodzi z ubrań. Radziłabym ci od razu je wyrzucić…- dodała zostawiając osłupiałą dziewczynę i patrząc przed siebie wyszła z Wielkiej Sali. Dopiero kawałek dalej poczuła uścisk na łokciu i ktoś wciągnął ją do jednej z pustych sal.
- No co?- warknęła patrząc na zdenerwowanego blondyna.
- Nie musisz się aż tak wyżywać.
- Czy ja ją skrzywdziłam? Nie! Nie będzie jakaś mała…- nie skończyła, bo przycisnął ją do ściany i namiętnie pocałował, zaciskając dłoń na jej szyi.- Teraz nie nadążam.
- Nie wiedziałem, że jesteś taka zazdrosna…- zamruczał.
- Każda z nich może być następna. Nie lubię jak się na ciebie patrzą jak na produkt w sklepie…
- Żadna z nich mnie nie interesuje, A.
- To nie zmienia faktu, że mnie denerwują… Podrywają cię.
- Ale im się to nie uda. Co nie zmienia faktu, że to podniecające kiedy jesteś taka zazdrosna…
Zaśmiała się głośno wychodząc z sali i rzucając mu przelotne spojrzenie

***

-… zupełnie nie wiem co się wtedy wydarzyło…- powiedziała dziewczyna z szerokim uśmiechem patrząc mu w oczy.- Ale byłeś jedyną osobą, która nie zaczęła się śmiać. To miłe.
- Nie bawią mnie takie rzeczy.- odparł wpatrując się w swoją szklankę. 
- Ktoś musi mieć kiepskie poczucie humoru. Bo faktycznie ubrania musiałam wyrzucić…- skrzywiła się lekko.
- Dużo dowcipnisiów było w szkole, każdy mógł się stać ich ofiarą.
- Zapewne. Od zawsze uważałam cię za porządnego, Draco. Nawet jak wszyscy w ciebie zwątpili…
Spojrzał na nią z zaskoczeniem.
- Po prostu wiedziałam, że nie możesz być zły.
- Nic o mnie nie wiesz…- powiedział cicho.
- Wiem więcej niż ci się wydaje…- szepnęła przechylając jego głowę w swoją stronę i całując namiętnie. 

Nie odepchnął jej.

***

Wpatrywała się w czarną ścianę, po której spływały krople jej własnej krwi. Uderzyła w nią tak mocno, że połamała trzy palce i rozcięła skórę niemal całej dłoni. Jej wściekłe spojrzenie zsuwało się po kroplach aż do podłogi, na której powstała niewielka plama. Jej oddech był szybki, a ręka bolała ją niemiłosiernie. Z jej oczu kapały łzy. Nie mogła tego powstrzymać. Nie mogła zatrzymać. Dała upust wściekłości, jednak nie poczuła się lepiej. Wręcz przeciwnie. Czuła się jeszcze gorzej. I nic nie było  wstanie tego zmienić.





~*~
Następny rozdział: 28.12.2015, godzina: 18:00

1 komentarz:

  1. Strasznie szkoda mi Aurory, mam nadzieję, że szybko zejdzie się z Draco, albo najlepiej da mu nauczkę, chwilowo schodząc się z kimś innym. A Astoria... ugh, zmora praktycznie każdego Dramione. Jej podziękujemy. Czekam na kolejne opowiadania i życzę duuużo veny! :)

    OdpowiedzUsuń